Niedzielne, leniwe popołudnie zakłóciło hałaśliwe uderzenie wagonu, niosące się z peronu miejscowego dworca kolejowego.
– Jesteś cała? – zapytał Pieprz Sól po tym, gdy oboje potoczyli się po podłodze wagonu restauracyjnego.
Okazało się, że właśnie odprowadzono ich wagon do zajezdni w celu umycia i przygotowania do kolejnej podróżny międzynarodowej.
– Oczywiście – odpowiedziała Sól z błogim uśmiechem na twarzy.
– Ależ to była jazda, co nie? – Pieprz również był zachwycony wycieczką.
I choć oboje byli niesamowicie zmęczeni długą drogą, na pewno przez lata nie zapomną tej przygody. Na szczęście mieszkanie państwa Góreckich znajdowało się naprzeciwko dworca, więc do domu mieli rzut beretem. Gdy tylko wgramolili się na kuchenny stół, natychmiast zasnęli.
Obudziły ich dopiero typowe, poranne dźwięki w mieszkaniu państwa Góreckich. Senny widok z okna na gwarną ulicę przywołał ich z powrotem do rzeczywistości.
– Znowu jesteśmy w domu – westchnął Pieprz, po czym oboje wbili wzrok w znajdujący się za oknem, dokładnie po drugiej stronie ulicy, dworzec kolejowy. Była to ich brama do świata nowych przeżyć i odkryć. Nie był to już jedynie jakiś szary budynek, z którego kilkanaście razy dziennie wychodził pospiesznie tłum ludzi.
– Te pociągi są genialne! – podsumował Pieprz swoje przemyślenia po pierwszej podróży.
– Wiadoma sprawa! – potwierdziła wciąż uśmiechnięta od ucha do ucha Sól.
Gdy członkowie rodziny Góreckich wyszli z mieszkania, by zająć się swoimi codziennymi obowiązkami, Pieprz podjął ważną decyzję:
– Musimy to powtórzyć!
– Naprawdę? Mówisz poważnie? – Sól skakała po stole z radości, jak gdyby wygrała nagrodę na loterii. – A dokąd? A kiedy? – domagała się natychmiastowej odpowiedzi.
– Ach! Cała ty… – uśmiechnął się z przekąsem Pieprz. – Nie bój się, kiedyś nadarzy się właściwa okazja. Muszę bardziej uważać, gdy nasza gospodyni znów będzie rozwiązywać krzyżówki. Teraz może nam się przydać każda nowa informacja…