Pavol Dobsinsky
Złota prządka
Zarozumiałość matki pewnej Hanki stawia biedną dziewczynę w trudnym położeniu – musi nauczyć się prząść złoto. Na szczęście z pomocną dłonią przychodzi tajemniczy karzełek. Żąda on jednak za swoją pomoc wysokiej ceny.


Na zewnątrz panowała ostra
Dziewczynka szła boso dalej i dalej po zimnym śniegu. Nóżki całkiem jej już zziębły i z czerwonych zmieniały się powoli w sinoniebieskie. Ale nie tylko nogi miała przemarznięte – cała była zdrętwiała od tego zimna.
W swoim pogniecionym fartuszku ostrożnie niosła kupkę zapałek, a w jednej ręce mocno ściskała dodatkowo pełne pudełko. Codziennie chodziła do miasta, by sprzedawać zapałki, dziś jednak w ogóle nie miała szczęścia. Tego dnia nie sprzedała nawet jednej, nikt też nie wspomógł jej żadną jałmużną.
Wygłodniała i przemarznięta, wciąż jednak z nadzieją chodziła ulicami rozświetlonego miasta. Wierzyła, że w końcu znajdzie się ktoś, kto kupi od niej choćby jedną zapałkę.
Śnieg padał coraz gęściej, a płatki spadały na długie, zaplecione w warkocze, włosach dziewczynki. Dziewczynka w ogóle nie zauważyła, że cała jest ośnieżona. Chodziła wzdłuż przyozdobionych okien, które świeciły przeróżnymi kolorami i podziwiała ich piękno. Z niektórych domów słychać było świąteczną
Pogoda stawała się coraz bardziej nieprzyjemna, zaczął wiać silny, lodowaty…