W domu rodziny Kłaczkowskich mieszkał sobie pewien odkurzacz. Nie był to jednak zwykły odkurzacz. Był bowiem bardzo żarłoczny. Kochał kurz, brud, zanieczyszczenia i różne małe śmieci. Najchętniej odkurzałby codziennie – to znaczy: jadłby codziennie. Każdego ranka, gdy cała rodzina jeszcze spała, wyruszał na obchód po całym domu. Częstował się kurzem, błotem i kamyczkami, które dzieci naznosiły do przedpokoju. Połykał też kocią sierść i granulki, które zostały na podłodze w kuchni. Wessał nawet te, które znajdowały się w misce kotki Lizy.
„Mniam, mniam. Wylizałem już cały dom, ale przydałby do tego się jeszcze jakiś deser” – pomyślał sobie odkurzacz.
Nagle podkradła się do niego kotka Liza i powiedziała z wyrzutem:
– Zjadłeś wszystkie moje granulki, które miałam w misce! Co mam teraz zjeść na śniadanie?
– Nie powinnaś bałaganić. Ja tylko posprzątałem, co trzeba. W tym celu kupiła mnie rodzina Kłaczkowskich, nie będę przecież tak po prostu leżeć gdzieś w kącie – zaprotestował odkurzacz.
W tym momencie zajrzała do kuchni Kamilka, starsza córka, która wstała jako pierwsza.
– Jaka ty jesteś szybka, Lizo, wszystko dziś pięknie zjadłaś – powiedziała, spoglądając na pustą miskę kotki.
Tata Kłaczkowski wszedł tuż po niej i powiedział:
– Ledwo co człowiek otworzy oczy, a tu dom lśni czystością. Rzeczywiście, kupiliśmy świetnego robota sprzątającego.
Odkurzacz ucieszył się w duchu i pomyślał: „To świetnie, że są ze mnie tacy zadowoleni. A do tego jeszcze dobrze się najadłem. Może powinienem też poodkurzać w ogrodzie, tam będzie jeszcze smakowiciej. Hmm, taka świeżutka trawa…”.
I rzeczywiście, zaraz po obiedzie, gdy cała rodzinka wybrała się na małą wycieczkę, odkurzacz wymknął się przez kocie drzwiczki z domu, by spróbować świeżej koniczynki.
– Mniam, mniam, ale pychota. A jaka soczysta, w domu niczego takiego nie znajdę – rozsmakował się odkurzacz. Nagle jednak zadławił się i zaczął się dusić…