Nadeszła jesień. Weronika przeprowadziła się właśnie z rodzicami do miasta, do pięknego, nowego mieszkania, w którym miała swój własny pokój, a w nim śliczne poduszki, nowe szafki, lampy i obrazy. Wszystko było cudownie przytulne i pachnące.
W jedną z pierwszych niedziel po przeprowadzce w nowiutkim mieszkaniu spotkała się cała rodzina. Mama przygotowała uroczysty obiad: zupę dyniową i purée z kasztanów oraz inne pyszne rzeczy. Wszyscy wspólnie gawędzili, goście chwalili tapety na ścianach, lodówkę oraz widok z balkonu.
Przynieśli nawet prezenty dla Weroniki! Babcia podarowała jej doniczkę z pomidorami. Matka chrzestna natomiast prześliczną fioletową roślinkę z trójkątnymi listkami – szczawik trójkątny. Druga babcia przyniosła egzotyczny kawowiec.
– Dobrze o nie dbaj! Podlewaj je regularnie, a zobaczysz, jaką dużą radość sprawią ci w nowym pokoju! – powiedziały Weronice.
Ta tylko z uśmiechem przytaknęła. W głębi duszy pomyślała sobie jednak: „Ech, mogły mi raczej dać etui na komórkę albo bluzę”.
Następnie postawiła kwiaty na parapecie nowego pokoju i poleciała esemesować ze swoimi jedenastoletnimi koleżankami. O kwiatach zupełnie zapomniała. Podobnie było drugiego i trzeciego dnia. Weronika zapominała zresztą także o innych rzeczach, nie tylko o kwiatach. Zapominała o wyprowadzaniu swojego psa Luksa, zapominała nalać mu świeżej wody do miski, zapominała umyć zęby, a czasami nawet odrobić zadanie domowe.
Mama napominała ją:
– Pamiętaj o tych kwiatach! To prezent! Podlej je!
A Weronika odpowiadała:
– Tak, tak, podleję je rano.
Tyle że rano zawsze jakoś o nich zapomniała, a wieczorem też nie pamiętała. Kwiaty zupełnie już uschły i wyglądały naprawdę mizernie.
Pewnego wieczoru, gdy było już ciemno za oknem, a Weronika kolejny raz stukała w komórkę, ogarnęło ją nagle dziwne uczucie. Miała wrażenie, jakby ktoś na nią patrzył. Podciągnęła koc, przytuliła pieska i przycisnęła się do poduszki. Nie miała pojęcia, że to kwiaty na oknie od kilku dni wpatrują się…