Tam, gdzie mieszkał północny wiatr, panowała wyjątkowo ostra i zimna pogoda. Dlatego naprawdę niewielka garstka ludzi miała odwagę zbudować w tej okolicy swoje skromne domostwa, w których wiodła proste i zgodne z naturą życie. W jednym z takich domków mieszkali również Olaf i jego stara matka. Co wieczór słuchali przy palącej się świecy, jak północny wiatr szaleje na zewnątrz, aż w końcu usnęli. W ten sposób dziki wiatr usypiał ich przez całe lata.
Niestety, pewnego wieczoru Olaf źle zasłonił okno ich drewnianego domku. Wiatr wprawdzie porządnie trzaskał okiennicą, oboje jednak spali tak twardo, że hałas nie obudził żadnego z nich. Dopiero rano, gdy wstali, zauważyli, że północny wiatr wywiał im ze spiżarni całe jedzenie, które tam mieli, i zabrał je z sobą daleko aż za Biegun Północny.
Olaf ubrał się więc porządnie i wyruszył na spotkanie wiatru, by ten oddał mu całe jedzenie, które zabrał im w nocy. W tamtych rejonach również i w dzień panowała sroga zima, więc przy każdym kroku śnieg skrzypiał mu pod nogami. Samotny wędrowiec przedzierał się przez śnieżne zaspy długimi godzinami, aż w końcu dotarł do małej osady. Zdecydował, że tam trochę odpocznie i prześpi się w miejscowym zajeździe. Już na zewnątrz słyszał dźwięczenie talerzy i sztućców, on zresztą też solidnie zgłodniał po wyczerpującej wędrówce. Gdy już dobrze sobie podjadł, położył się blisko pieca na puszystym kożuchu i niebawem twardo usnął w cieple, obok strzelającego w kominku ognia.
Następnego dnia rano znów ruszył w długą drogę do północnego wiatru, aż w końcu dotarł do ogromnej dziury w lodowcu. Od razu wiedział, że dotarł do celu, ponieważ z lodowej jaskini słychać było znajomy dźwięk wiatru. Ruszył więc głębiej w jej wnętrze, gdzie na samym końcu czekał na niego północy wiatr.
– Kochany wietrze, oddaj mi, proszę, całe jedzenie, które…