Przed wieloma laty zające nie wyglądały tak, jak te, które widujemy dziś. Wtedy bowiem miały całkiem małe uszy – prawie takie, jakie możemy zobaczyć u kotów. Pewnego dnia jednak coś się stało…
Każde ze zwierząt było zadowolone ze swojego wyglądu. Każde, oprócz jednego małego zajączka, którego bardzo martwiło to, jak wygląda. Często przyglądał się swojemu odbiciu w tafli wody i czuł się bardzo nieszczęśliwy.
– Och, zupełnie nic nie znaczę w naturze – rozpaczał smutny zajączek.
A już najbardziej dobijał go widok majestatycznych lwów albo silnych i mądrych słoni.
– Jestem małą, puszystą kulką, która nic nie potrafi. Chciałbym mieć duże i silne ciało – skarżył się często swojej koleżance sowie.
Mądra sowa była już jednak zmęczona nieustannym utyskiwaniem zająca, pewnego dnia więc przerwała w końcu potok jego niekończących się narzekań.
– Nie możesz być taki niezadowolony ze swojego ciała. Jesteś doskonały dokładnie taki, jaki jesteś. Ale jeśli nie potrafisz się z tym pogodzić, idź do górskiego czarodzieja, może on będzie mógł ci pomóc.
Zajączek nie zastanawiał się ani chwili i od razu ruszył na szczyt góry do czarodzieja.
Gdy przyszedł do jego siedziby, zapukał do ogromnych drewnianych drzwi. Nikt jednak mu nie otworzył. Spróbował więc ponownie, tym razem nieco silniej. Po chwili drzwi w końcu się otworzyły.
Gdy tylko zajączek zobaczył w drzwiach zaspanego czarodzieja, natychmiast zaczął mówić:
– Dzień dobry, potrzebuję pilnie pańskiej pomocy, panie czarodzieju.
– Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego, bo właśnie zbudziłeś mnie z poobiedniej drzemki – zamamrotał czarodziej, przyglądając się małemu puszystemu stworzeniu.
– Spójrz, jaki jestem mały i bezwartościowy. Chciałbym mieć wielkie ciało. Jak na przykład lew albo słoń – kontynuował zajączek, podkreślając doniosłość swojego życzenia poważnym tonem.
– To, o co mnie prosisz, mogę zrobić bez problemu. Ale jako zapłatę musisz mi przynieść skórę…