Bracia Grimm
Król Drozdobrody
Bajka ludowa mówiąca o tym, że pycha i złośliwość nie popłacają. Prawdziwe bogactwo i piękno pochodzą przecież z naszego wnętrza, skromności i życzliwości.
W pobliżu gór, na małej polance stał sobie mały drewniany domek z dużymi zielonymi
Koźlątka miały dopiero kilka tygodni, dlatego z domku wychodziły wyłącznie w towarzystwie koziej mamy. Były jeszcze malutkie, ale już zaczynały pokazywać różki, dokazywać i rozrabiać. Dlatego ich mama próbowała tłumaczyć im, jakie przeróżne niebezpieczeństwa mogą spotkać dokoła.
Podczas jednej z wycieczek kozia mama zaprowadziła ich aż za szumiący
Kozia mama chciała właśnie skrzyczeć łobuziaków – nie godzi się bowiem objadać krzaczków owocowych górala – lecz nagle dało się słyszeć wściekłe
– Koźlątka drogie, mam nadzieję, że na zawsze zapamiętacie, jakie niebezpieczeństwo wam tutaj grozi i nie będziecie same tak daleko chodzić – powiedziała surowo kozia mama.
– Tak, tak, tego możesz być pewna, mamusiu! Tego wielkiego psiska na pewno tak łatwo nie zapomnimy. Dom górala będziemy obchodzić szerokim łukiem – powiedziało jedno z koźlątek, wciąż jeszcze trzęsącym się głosem.
Ale największe niebezpieczeństwo groziło koźlątkom w pobliskim
Jednak pewnego dnia mama musiała zostawić koźlątka same. Wychodząc wielokrotnie im powtarzała:
– Dzieci moje, nie będzie mnie tylko chwilkę, ale przez ten czas nie wychodźcie z domu ani nikomu nie otwierajcie drzwi! Zamknijcie się tu i grzecznie czekajcie aż wrócę. Dobrze wiecie, że niedawno koło naszego domku węszył wilk.
– Tak, mamusiu. Nikogo nie wpuścimy i będziemy grzecznie czekać, dopóki nie wrócisz. Nie musisz się o nas bać – zapewniały mamę koźlątka.
Mama ucałowała je wszystkie, zamknęła drzwi, odczekała aż zazgrzytał klucz
Koźlątka od razu zaczęły dyskutować, jak uprzyjemnić sobie czekanie na mamę. Na zewnątrz wyjść nie mogły, przez chwilę więc tańczyły, a później wspólnie śpiewały. Nagle zabawę przerwało im natarczywe
– Koźlątka, koźlątka, otwórzcie! To ja, wasza mamusia. Mam dla was soczystą koniczynkę.
Koźlątka ostrożnie podeszły bliżej do drzwi. Nie dały się jednak nabrać.
– Nie, nie otworzymy. Ty nie możesz być naszą mamą, ona ma dużo milszy głos. A ty masz głos jak wilk – powiedziało jedno z koźlątek.
– Na pewno jesteś złym wilkiem, nie naszą mamą – dodało kolejne z koźlątek.
Wilk tylko wściekle uderzył się łapą
– Koźlątka! Wróciła wasza mamusia. Mam dla was świeżą koniczynkę. Otwórzcie drzwiczki, dzieci smakowite – wilk mlasnął i czekał,
Koźlątka szybko podbiegły do drzwi, szczęśliwe, że mama tak szybko wróciła i jeszcze przyniosła im coś dobrego. Wtem jedno z koźlątek powiedziało:
– Coś mi tu nie gra. Mama nigdy nie mówi, że jesteśmy smakowite.
– Masz rację, braciszku, nigdy się tak do nas nie zwracała. Poza tym mama powiedziała, że mamy nikomu nie otwierać. A skoro nikomu, to nikomu – nawet jej. Przecież ma klucze – powiedziało najstarsze koźlątko.
– A co jeśli swoje klucze zgubiła? Albo ma tej koniczyny tak dużo, że nie potrafi sama otworzyć
– No dobrze. Otworzymy drzwi tylko troszeczkę i jeśli nie zobaczymy tam naszej mamy, szybko je zatrzaśniemy i zamkniemy na klucz – padła propozycja, z którą zgodziły się wszystkie koźlątka.
Wilk niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. W końcu usłyszał, jak drzwi
Gdy tylko zniknął w leśnej gęstwinie, do domu wróciła kozia mama. Zobaczyła drzwi otwarte na oścież, a w domu straszny bałagan. Najgorsze jednak było to, że w domu nie zastała żadnego koźlątka. Pięcioro koźlątek porwał wilk, a dwoje wciąż ukrywały się i trzęsły ze strachu. Gdy jednak usłyszały lament swojej
Kozia mama natychmiast pobiegła na ratunek piątce swoich porwanych dzieci. Żeby dogonić wilka, nie musiała nawet biec daleko w las. Nie chciało mu się bowiem iść z ciężkim workiem przez cały las, zataszczył więc swój łup pod pierwsze drzewo.
Kozia mama zaatakowała wilka rogami tak, że od razu stracił chęć na koźlątka i resztką sił pokuśtykał