Dawno, dawno temu, gdy ludzie polowali jeszcze za pomocą łuków i strzał, pewien młodzieniec postanowił spróbować szczęścia i wybrał się na łowy. Gdy szedł w stronę wysokich gór, usłyszał znajomy dźwięk. Podniósł głowę ku niebu i na szczycie najwyższej skały zauważył orle gniazdo. W powietrzu nad jego głową krążyła orlica, trzymająca w szponach węża. Wyglądał na martwego, zaniosła go więc głodnemu orlęciu, które niecierpliwie popiskiwało. Pozostawiła węża w gnieździe jako pokarm dla swojego pisklęcia, a następnie poleciała na kolejne polowanie. Gdy tylko orlica opuściła gniazdo i zniknęła za horyzontem, wąż ocknął się i natychmiast zaatakował bezbronne orlę.
Młody myśliwy obserwował to wszystko z dołu. Natychmiast wyciągnął łuk i jednym celnym strzałem dosięgnął węża. Następnie wspiął się na szczyt skały, aby sprawdzić, czy z pisklęciem wszystko w porządku. Kiedy zobaczył, że mały orzeł jest cały i zdrowy, postanowił zabrać go ze sobą i obdarzyć opieką. W tym momencie jednak powracająca do gniazda orlica wychynęła zza horyzontu. Gdy tylko zobaczyła w oddali, że ktoś próbuje ukraść jej młode, popędziła za nim.
– Ty złodzieju, jak śmiesz zabierać moje dziecko? – krzyczała, rzucając się bez strachu na myśliwego.
– Wąż nie był martwy. Naraziłaś życie swojego pisklęcia. Gdybym w porę nie zainterweniował, orlątko już by nie żyło. Teraz zabieram je do domu, żeby się nim dobrze zaopiekować.
Orlica wybuchnęła płaczem.
– Twierdzisz, że jestem złą matką? – zapytała.
– Nie, nie twierdzę. Jesteś z pewnością dobrą i troskliwą matką, ale popełniłaś wielki błąd, który mógł kosztować twojego potomka życie – odpowiedział myśliwy, przyspieszając kroku, by pokazać orlicy, że naprawdę chce zaopiekować się jej pisklęciem.
– Proszę nie! Nigdy więcej tego nie zrobię. Obiecuję! Jeśli mi go oddasz, wynagrodzę ci to – błagała zrozpaczona orlica. A potem zaoferowała myśliwemu swoje dwie najmocniejsze cechy. – Będziesz miał wzrok…